Wrażenia po pierwszym odcinku drugiego sezonu "The Owl House"


Wyłożę dla Was moje wrażenia po pierwszym odcinku drugiego sezonu "The Owl House". Zrobię to w punktach, żeby było trochę bardziej uporządkowane. I tak spodziewajcie się niemałego chaosu. Dobra, zaczynamy. Będą spojlery. Wróćcie zatem, jak już obejrzycie.

– Pierwsza scena odcinka nawiązuje do pierwszej sceny z serialu w ogóle. Tyle, że teraz to Luz występuje w roli bohaterki, walczącej z potworami. Oczywiście mamy tu mały, komediowy twist. Bestia z którą się mierzy okazuje się wcale nie taka straszna.

– Czołówkę widziałam już wcześniej. Powiem tylko, że jest cudna - świetnie zaanimowana i klimatyczna. Kolory zmieniły się także względem pierwszej, są ciemniejsze, prawdopodobnie wskazują na zmianę tonu serii na nieco mroczniejszą.

– W następnych scenach Luz nagrywa filmik dla swojej mamy. Przedstawia jej, jak wygląda sytuacja (robi takie mały podsumowanie tego co działo się w ostatnich odcinkach pierwszego sezonu) i przy okazji zaznajamia ją z mieszkańcami Sowiego Domu. Obecnie cała drużyna ma problemy finansowe i muszą parać się pracą łowców nagród.

– Podczas tego krótkiego montażu dla mamy Luz, mamy kapitalną komediową scenę z Edą i Kingiem. Czarownica tworzy dla siebie nową broń, coś w rodzaju włóczni. Wmawia potem Kingowi, że jabłko będzie świetną czapeczką, tak żeby móc celować w niego włócznią. King to kupuje. Luz ostatecznie ochrania go przed rzutem Edy. Bardzo mnie to rozbawiło.

– W kolejnej scenie cała ekipa udaje się do miasta, żeby odebrać nagrodę. Dostają złamanego grosza. Dosłownie. Kolejny, fajny komediowy myk.

– Pierwszy raz zostaje wspomniany Golden Guard, który już od dawna był hypowany w fandomie.

– Luz podsłuchuje rozmowę Edy i Lilith, w której pierwsza z wymienionych wyznaje, że rezygnuje z innych rzeczy, by kupować jedzenie dla Luz. Dziewczyna zaczyna czuć się winna za obecną sytuację. Postanawia ruszyć na polowanie na morskiego potwora, żeby zdobyć trochę pieniędzy. Obserwuje ją Golden Guard.

– Tymczasem Lilith spogląda na spalony plakat ze swoją podobizną. Jest wyraźnie zawiedziona samą sobą i tym, jak wygląda teraz jej życie. Bardzo w ogóle cieszę się, że Lilith mieszka teraz ze spółką. Bardzo na to liczyłam po zakończeniu pierwszego sezonu.

– Eda wpada na pomysł, żeby sprzedawać eliksiry. Zostawia Lilith i wesoło życzy jej dobrej zabawy w użalaniu się nad sobą, co jest bardzo zabawną sceną, ilustrująca nam, jak teraz wygląda dynamika dwóch sióstr.

– Lilith chce jakoś odkupić się za rzucenie klątwy na Edę. Postanawia zrobić eliksir szpiegujący, dzięki któremu będą mogli zajrzeć do zamku cesarza Belosa. Nachodzi ją Hooty. I właśnie tutaj zaczyna się najlepszy wątek.

– Hooty oferuje Lilith pomoc. Nazywa ją Lulu, co jest urocze. Ta odrzuca jego ofertę i idzie sama poszukiwać składników na eliksir. Hooty i tak za nią podąża, wypowiada wówczas takie słowa: "A good friend would respect her wishes. But a better friend would help no matter what." I za to kocham Hooty'ego. Zawsze go w sumie lubiłam, przed całym fandomem.

– Luz i King są tymczasem na statku. Kapitan zleca Luz różne zadania. Mamy mały montaż, podczas którego je wykonuje. Doskonale się spisuje. Widać, jak bardzo rozwinęła się w używaniu magii, jak bardzo pomysłowa jest w jej wykorzystywaniu.

– King przypadkiem trafia do tajemniczego pokoju. Tam orientuje się, że statek należy do cesarza. Chce ostrzec Luz, ale łapie go Golden Guard.

– Lilith szuka składników na eliksir. Następny jest miód ognistych pszczół. Gdy już do nich dociera, te ją atakują. Nie może sobie z nimi poradzić. Ucieka.

– Lilith ma kryzys. Wiele w jej życiu się zmieniło. Kiedyś szanowana, teraz uważana za zdrajczynię. Bardzo ciekawie ogląda się to, jak reaguje na tę nową sytuację, jak trudno jej się przyzwyczaić. Lilith jest jedną z ciekawszych postaci w całym serialu. Czekam z niecierpliwością, jak się rozwinie w tym sezonie.

– Zjawia się Hooty. Znowu oferuje pomoc. Lilith znowu ją odrzuca. Stwierdza, że musi zrobić to sama.

– Tymczasem statek, na którym płynie Luz, natrafia na potwora. Luz zaczyna walczyć z bestią. Prawie ją łapie. Znowu w ciekawy sposób wykorzystuje magię. Ktoś tymczasem kradnie pieniądze. Luz rusza za nim. Okazuje się, że to Eda. Wygląda przepięknie w pirackim stroju! 

– Na scenę oficjalnie wkracza Golden Guard. Trzyma Kinga w klatce.

– Eda stwierdza, że istota, którą ściga cesarz jest pokojowo nastawiona i że ją prowokują.

– Luz i Eda walczą z Golden Guardem. Z łatwością je pokonuje. Widać, że jest trudnym, sprytnym przeciwnikiem, do tego wygadanym i zuchwałym.

– Golden Guard każe Edzie lub Luz zabić bestię. Luz zgłasza się do tego zadania.

– Tymczasem Lilith jest otoczona przez ogniste pszczoły. Nie może z nimi wygrać. W końcu woła o pomoc. Z odsieczą przybywa Hooty. Pokonuje pszczoły, Lilith mu nawet klaszcze, co jest przeurocze.

– W innym miejscu, Eda podąża za Luz. Chce ją powstrzymać. Mówi, że znajdą inny sposób. Luz upiera się, że musi zrobić to sama. Mamy tu motyw spajający dwa ploty tego odcinka - odrzucanie pomocy i chęć mierzenia się ze wszystkim samemu.

– Eda przypomina Luz o "Us weirdos, have to stick together", co jest wzruszającym callbackiem do pierwszego odcinka serialu.

– Luz wyznaje, że obwinia się o to, że Eda straciła magię i o całą obecną sytuację. Rusza, by zawalczyć z bestią. Przegrywa. W ostatniej chwili ratuje ją Eda. Jesteśmy świadkami wzruszającej, pięknej sceny, która pokazuje jak bardzo rozwinęła relacja Edy i Luz. Czarownica przypomina Luz, jak bardzo zmieniła jej życie na lepsze. Kończy się pięknymi słowami Edy: "So, unfotunately for you, my life is pretty great, because I'm friends with Luz the human." Luz rzecz jasna mocno się wzrusza. Odkrywają, że bestia ma dziecko. Luz pyta Edę, czy chce nauczyć się swojego pierwszego glifu.

– Tymczasem Golden Guard zabawia się Kingiem. Ta scena była już w zwiastunie. Nie będę jej zatem szerzej omawiać.

– Eda i Luz odgrywają przed Golden Guardem teatrzyk. Udają, że pokonują bestię. Golden Guard w końcu odlatuje. Całkiem zabawna i ciekawa postać. Zobaczymy, jak dalej się rozwinie.

– Wszystko kończy się dobrze. Bestia obdarowuje Luz i Edę jakąś złotą mazią, która jest warta fortunę.

– Lilith tymczasem opatruje Hooty'ego. Przyznaje, że trudno jej prosić o pomoc. Nazywa Hooty'ego Hootciferem. Ten cieszy się z ksywki.

– Eda, Luz i King wracają do domu. Lilith pokazuje siostrze eliksir, który dla niej zrobiła.

– Eda ma dobry humor. Proponuje, że porysują twarze na Hooty'm. Lilith oferuje, że go obroni, co jest absolutnie przeurocze. "I will protect you Hootcifer".

– Ostatnia scena należy do cesarza Belosa. Stoi przy niedokończonym portalu i mówi przerażające: "Knock, knock, human."

Podsumowując, bardzo dobry początek sezonu, zarysowujący obecną sytuację postaci. Mieliśmy też całkiem zgrabny morał o tym, że nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. Mnie osobiście najbardziej kupiły przygody Lulu i Hootcifera.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Perła pisze , Blogger